Przyszłam do wróżki, bo nie wiedziałam, co mam dalej zrobić z własnym życiem. Rozpadł się mój związek z ojcem mojego dziecka, firma PR-owska, w której pracowałam była w rozsypce i obcięto nam pensje. Dwuletnia córeczka wymagała mojej opieki, a ja, jako samotna matka musiałam iść i walczyć o przetrwanie, tym bardziej, że mój były partner nie kwapił się z płaceniem alimentów. Na dokładkę na rynku był kryzys.
Pani Ania rozłożyła przede mną karty Tarota i powiedziała, żebym nie martwiła się o pieniądze, bo przyjdą prędzej niż myślę i to bardzo dobre, że dostanę prestiżową posadę w znanej agencji PR. Z moim eks, niestety drogi się rozchodzą na zawsze i, że nigdy nie będę mogła na niego liczyć, bo wyjedzie za granicę. Moja córeczka ma się dobrze rozwijać, ale niestety na mężczyznę życia będę musiała poczekać pięć lat. Miałam go poznać w mojej przyszłej pracy, ale dopiero pod jej koniec, a z pracodawcą miałam się z rozstać w niezgodzie.
Wyszłam więc od pani Anny pocieszona i zmartwiona jednocześnie. I szczerze mówiąc szybko zapomniałam o wróżbie, bo życie jakoś się potoczyło. Znalazłam dobrze płatną pracę w agencji PR moich marzeń. Zostałam szefem fajnego zespołu i miałam pod opieką duże korporacje. Dużo pracy, ale bardzo dobre pieniądze, a atmosfera była wręcz wymarzona. Pomyślałam, że coś pani Ani nie poszło, bo mówiła o konfliktach, a tu zero toksyczności. Ale rzeczywiście mój były partner wyemigrował do Londynu i szukaj wiatru w polu, uciekł przed odpowiedzialnością. Dziecko przestało go widywać, z czasem nawet pytać o tatę. Przez te pięć lat miałam dwa romanse. Na początki każdego znowu myślałam, że ta wróżba to jakaś bzdura, ale gdy się rozpadały przypominałam sobie na pocieszenie słowa Anny. Pierwszy facet był zazdrosny o moją córkę, drugi nie chciał się wiązać i traktował mnie jak dziewczynę, z którą fajnie się spędza czas. Nic poza tym. A ja przecież chciałam mieć normalny dom, męża.
Gdy rok temu z mojej agencji odszedł dyrektor zarządzający, z którym miałam dobre układy i pojawił się inny, wszystko zaczęło się psuć. Konfliktowy człowiek zwaśnił całą dobrze prosperującą firmę. I ja też miałam z nim problemy. Na pieńku miał z nim również inny szef, z którym stworzyliśmy wspólny front. Okazało się, że kolega po fachu jest w trakcie rozwodu i, że od dłuższego czasu bacznie mi się przygląda. Poszliśmy na drinka, kolację i tak wyznał mi, że jestem kobietą jego marzeń. Lubię go bardzo, podoba mi się, ale nauczona doświadczeniem wiem, że ludzie najpierw muszą pozałatwiać swoje sprawy, żeby móc stworzyć związek. Powiedziałam więc, że jestem zainteresowana, że też go lubię, ale coś więcej zacznie się dopiero, gdy dostanie rozwód. Zgodził się ze mną. I na to „coś więcej” czekaliśmy cztery miesiące chodząc w pracy na lunche.
Dziś jesteśmy ze sobą i szukamy wspólnego mieszkania. Oboje zmieniliśmy pracę. Nie rozmawiamy jeszcze o ślubie, bo chcemy zobaczyć, jak nam będzie pod wspólnym dachem razem. Na razie jest cudownie! To pierwszy mężczyzna, przy którym czuję się jak prawdziwa kobieta, nie jak mamusia dorosłego faceta. Troszczy się o mnie i nie przeszkadza mu moja samodzielność, bo jest po prostu silny i nie widzi w mocnej kobiecie rywala. Moja córka go uwielbia i zaczęła mówić do niego tato. Nie ma nic przeciwko temu, choć ma dwójkę swoich dzieci. Ja też nie, w końcu jej biologiczny ojciec przepadł.
Wszystko z tego, co wywróżyła mi pani Ania się sprawdziło. Przyjdę do niej znowu, żeby dowiedzieć się, co mnie czeka na nowej drodze życia, choć trochę się boję, bo czuję się jak w bajce, a wiem, że jak pani Ania coś powie, to żartów nie ma.
Twoja dobra wróżka, tarocistka, tłumacz snów
Anna Kempisty